Jakieś dwa tygodnie temu, gdy zaczęły się u nas na pomorzu upały - wiem, wiem, w stosunku do reszty kraju jesteśmy niestety najchłodniejsi :-) - wszystkie moje hoye wyemigrowały na balkon. Część umieściłam w szklarence, gdzie miejscem musiały podzielić się cattleye, a pozostałą część rozparcelowałam na parapecie, podłodze i barierce.
Codziennie rano spryskuję je deszczówką a jak tylko zanosi się na burzę wszystkie stawiam tak, aby mogły do woli napić się świeżutkiego deszczyku.
Rezultaty są cudowne: większość podjęła swój wzrost i nabrała kolorków.
Aż żal, że tak krótko trwa lato, pora roku, którą kocham i chciałabym aby trwała cały rok.
Ze względu na moją "ciepłolubność" już dawno stwierdziłam,
że urodziłam się chyba przez pomyłkę w tym klimacie :-)
Może dlatego tak kocham kwiaty wyjątkowo ciepłolubne, tropikalne ???
Hmmm ... wspomnienie raju